Glutaminian sodu (E621) bo o nim dzisiaj będzie mowa to jedna z toksyn, którą codziennie się raczymy, bezwiednie lub nawet zdając sobie z tego sprawę. Jest to organiczny związek chemiczny, sól sodowa kwasu glutaminowego. Została wynaleziona w 1908 roku przez japońskiego uczonego. Był to związek chemiczny, który nadawał niepowtarzalny smak. Zaczęto więc stosować go stosować przy produkcji przyprawy znanej jako Aji-no-moto czyli „istota smaku”. Dzisiaj stosowany jest szeroko w przemyśle spożywczym. Dodaje się go mieszanek przypraw, konserw, zup instant czy sosów. Jest to tak zwany wzmacniacz smaku i zapachu. Sprawia, że to co zjemy smakuje nam lepiej, mamy ochotę na więcej. Co więcej jest on legalny w całej Unii Europejskiej i znany pod numerem E621.
Mimo, iż dopuszczony jest do użytku to wielu badaczy wskazuje na jego negatywne działanie. Jego samo nadmierne spożycie może wiązać się z zawrotami głowy, palpitacjami serca czy nadmierną potliwością. Niektóre badania wiążą jego spożywanie z bólami głowy. Pamiętajmy jednak o tym i chcemy to dobrze zaznaczyć. Żadne badania nie zostały 100% potwierdzone, związek jest uważany za bezpieczny i dopuszczony do spożycia na terenie Unii Europejskiej. Nie mniej jest jednak kontrowersyjny i coraz więcej mówi się o jego szkodliwości. Dlatego warto znać drugą stronę medalu i decydować samodzielnie. Papierosy też początkowo były przecież uważane za nieszkodliwe.
Wiele mówi się o glutaminianie sodu podczas odchudzania. Przyprawa ta wzmaga smak i niejako uzależnia. Mamy ochotę na więcej. Sama nie jem go od trzech lat. Spróbujcie przestać go stosować np. gotując zupę nie używajcie żadnego Kucharka czy kostek rosołowych. Stosujcie samodzielne przyprawy, pieprz, sól, żadne mieszanki. Zobaczcie jak zmieni się smak dania. Początkowo uznacie zapewne, że zupa jest niedoprawiona. Ale poczekajcie parę miesięcy, aż Wasze kubki smakowe się przestawią. Teraz gdy zjem u kogoś zupę doprawioną ziarenkami smaku od razu to wyczuwam. Jest dla mnie za słona i jakaś nienaturalna w smaku. Glutaminian sodu drastycznie zmienia smak nie jako go otępiając. Powoduje, że zaczynamy go stosować coraz więcej. Powoduje też większy apetyt co utrudnia nam odchudzanie. Przecież to jest takie dobre, poproszę dokładkę :)
Niejako potwierdzają to naukowcy z Uniwersytetu Północnej Karoliny. Badając 700 osób zauważyli, że używanie glutaminianu sodu zmniejsza ryzyko nadwagi. Ryzyko zwiększenia nadwagi oszacowali trzykrotnie w stosunku do osób, które E621 w swojej diecie unikają. Co ciekawe pod uwagę wzięli osoby zamieszkujące północny i południowy wiejski obszar Chin. Są to osoby, które jedzą naturalną żywność, nie jest ona przetworzona. Jednocześnie chętnie doprawiają ją glutaminianem sodu. Taka grupa badawcza idealnie odpowiadała założeniom tego eksperymentu.
Niektórzy wręcz twierdzą, że działa on jak narkotyk. Oczywiście nie sprawia, że jesteśmy na haju, ale chodzi o jego właściwości uzależniające i to, że stosując go z czasem musimy zwiększać dawkę aby osiągnąć takie same walory smakowe potraw. Mówi się również o tym, że wpływa na nas zakłócając funkcje odpowiedzialne za uczucie sytości. Przez to stosując go jemy więcej co sprzyja otyłości.
Czy go stosować? Wszystko tak naprawdę zależy od nas. Ja z niego zrezygnowałam. Moja kuchnia przez to jest bardziej naturalna i od dawna już nie czuję jego braku, wręcz mi po prostu przeszkadza. Gdy wejdę do restauracji od razu czuję kto doprawia zupę mieszankami przypraw, a kto robi to naturalnie i serwuje dobre i zdrowe dania. Da się bez niego żyć, oczywiście nie zawsze go unikniemy. Jest on dodatkiem do wielu gotowych dań, półproduktów itd. Należy więc czytać etykiety. Nie popadam jednak w skrajność i nie wyrzucam czegoś co go zawiera. Staram się go unikać gdy jest to możliwe.
Trzeba mieć na uwadze to, że badania, które go w tej chwili stawiają w złym świetle często są negowane. Zarzuca im się wiele błędów w tym leżących u samych założeń. Nie możemy więc z całą pewnością powiedzieć, że jest on zły tym bardziej, że tak naprawdę jest to związek organiczny. Uważam jednak, że nie można też ślepo wierzyć przemysłowi. Życie wiele razy pokazało już, że zyski przedkładane są nad nasze zdrowie. Dlatego decyzję pozostawiam Wam. Zagłębcie się w temat i zdecydujcie samodzielnie.