Czy zbyt dużo miłości może zaszkodzić dziecku?

Parenting Data publikacji: 09 maja 2019

Przeczytałam ostatnio ciekawy artykuł na theconversation.com traktujący o obdarowaniu dzieci zbyt duża ilością miłości. Osoby, które tak robią nazywane są „rodzicami helikopterami” i zarzuca się im, że dzieci, które wychowają są narcystyczne i niestabilne. Czy może być w tym trochę prawdy?

Rodzice helikoptery

Nazywa się w ten sposób rodziców nadmiernie opiekuńczych. Według SMH kampusy zmagają się tam z problemem rodziców, którzy nadmiernie przejawiają zainteresowanie dziećmi. Dzwonią do wykładowców pytając o oceny, uczestniczą w spotkaniach z koordynatorami kursów i ciągle dopytują o postępy swoich dzieci. Nadmierna opiekuńczość rodziców helikopterów objawia się tym, że używają narzędzi nieproporcjonalnych do wieku dziecka. Nazwa ta odnosi się do tego, że rodzice ciągle unoszą się nad swoimi dziećmi by sprawdzić co się z nimi dzieje. Chociaż jest to uzasadnione w przypadku dzieci w wieku przedszkolnym czy szkoły podstawowej, to później wydaje się wręcz szkodzić.

Naukowcy od kilku lat badają to zjawisko wśród uczniów uniwersyteckich. Znaleźli oni negatywne konsekwencje takiego zachowania, a objawiają się one wyższym poczuciem lęku i narcyzmem. Według badań, dzisiaj rodzice angażują się w rodzicielstwo znacznie bardziej niż choćby w latach 80-tych. Nie jest to niczym złym o ile nie przybiera znamion nadopiekuńczości.

W 2012 roku przeprowadzano badania i poproszono 128 australijskich psychologów by wskazali na przykłady nadmiernego rodzicielstwa. Znalazły się tam takie rzeczy jak:

  1. krojenie jedzenia 10-latkowi
  2. przynoszenie na imprezę 16-latkowi osobnego talerza z jedzeniem bo jest wybredne
  3. mama 17-latka nie pozwala mu jeździć samodzielnie do szkoły
  4. rodzice nieustannie angażujący się w edukację dziecka pełniący pełną kontrolę
  5. rodzice, którzy pędzą do szkoły by dostarczyć dziecku śniadania, które zapomniało
  6. przynoszenie dziecku do szkoły różnych rzeczy bo miało taką zachciankę
  7. rodzice, którzy wierzą, że niezależnie od wysiłku ich dziecko musi zostać nagrodzone

To tyle jeśli chodzi o fakty przedstawione w artykule. Chciałabym też podzielić się z Wami swoimi wnioskami, które mam po jego przeczytaniu. Nie podlega wątpliwości, że niektórzy rodzice angażują się za bardzo. Sama znam rodziców, którzy wyręczają swoje dzieci w prostych czynnościach. Robienie kanapek na kolację dziecku, które ma już naście lat jest dla mnie nieodpowiedzialne, nie uczy samodzielności. Ja po prostu sobie tego nie wyobrażam, ale znam takie przypadki.

Wydaje mi się, że to jest najczęściej powtarzanym błędem – podtykanie dziecku wszystkiego pod nos. Według mnie takie dziecko nie jest przygotowane do życia. W życiu o wszystko musimy walczyć i sobie to wypracować. Takie postępowanie utwardza w dziecku poczucie, że to mu się należy. Dążymy w ten sposób do budowy społeczeństw roszczeniowych. Dzisiaj to chyba już się dzieje, przynajmniej według mnie.

Rozpościeranie nad dzieckiem parasola ochronnego nie przyniesie mu korzyści. Oczywiście jako rodzice musimy dbać o dziecko, chronić je i doradzać mu. Ale jednocześnie powinniśmy powściągnąć tą naturalną rodzicielską naturę w sytuacjach gdy nie jest to potrzebne. Pozwolić dziecku wypłynąć na szeroką wodę, a nie tworzyć dwudziestoparolatków, którzy mieszkają u mamy, czekają aż im wypierze i poda obiad gdy wrócą z wykładów lub pracy.

Bardzo jestem ciekawa co wy myślicie na temat rodziców helikopterów. Gdzie przebiega granica, kiedy rodzic powinien zrobić krok w tył?

Podobne artykuły