Nie chcę abyście odebrali to jako narzekanie. Ja naprawdę jestem szczęśliwa i mam mnóstwo wsparcia ze strony męża w wychowaniu dzieci i utrzymaniu domu. Dzielimy się obowiązkami, inne wykonujemy razem. Nie zostaję z tym sama.
Wniosek swój opieram na rozmowach z innymi dziewczynami. Nie każda ma tak dobrze, a w wielu przypadkach okazało się, że funkcja kobiety sprowadzona do zajmowania się domem nadal jest w naszym społeczeństwie wyznawana.
Pamiętam dokładnie związek mojej mamy z tatą. Tata pracował, przynosił do domu pieniądze. Zajmował się cięższymi pracami, ale zazwyczaj po powrocie z pracy zasiadał w fotelu i odpoczywał, podczas gdy mama podawała obiad i do wieczora dalej zajmowała się dziećmi.
Przez lata wiele w tej kwestii się zmieniło. Kobiety pracują równie ciężko jak mężczyźni. Oprócz tego nadal zostały im codzienne obowiązki, którymi muszą dzielić się ze swoimi partnerami. Mężczyźni zrozumieli, że muszą część z nich wziąć na swoje plecy. W obecnych czasach wszystko jest drogie i bez dwóch pensji ciężko jest ziścić marzenia o swoich czterech kątach, samochodzie czy wakacjach.
Pandemia niestety obnażyła prawdę i pokazała, że miejsce kobiety zdaniem wielu, nadal jest w domu. To na kobiety właśnie spadła większość obowiązków. To one najczęściej sprzątają i gotują. Zresztą te spostrzeżenia potwierdziły badania IRCenter.
To kobiety głównie zajmują się praniem, gotowaniem, sprzątaniem, zmywaniem naczyń, dbaniem o zwierzęta, zajmowaniem się dziećmi czy odrabianiem z nimi lekcji.
Mężczyźni wrócili do roli dostarczycieli kapitału, a więc zajęli się wydawaniem zarobionych przez siebie pieniędzy, w tym na rachunki czy zakupy. Czy taki podział obowiązków można nadal nazwać partnerskim?