Przyjrzyjmy się różnicom. Nie jest ich mało! Podstawa tkwi w składzie, a ten bywa w detergentach ze sklepowych półek nieco… przerażający. Zdarza Wam się czytać skład proszku sklepowego? Ja już w połowie nie wiem co czytam. Nie mam pojęcia do czego służy taka mnogość składników! Zagłębiając temat odkryłam, że większość z nich jest drażniąca dla skóry, oczu oraz układu oddechowego człowieka. Powodują ślepotę, choroby płuc, alergie skórne. Nie są biodegradowalne, dlatego trafiając do środowiska wciąż na nie działają. Owszem, spełniają obietnice z reklam i opakowań: usuwają zanieczyszczenia i bakterie, odświeżają, wybielają (a może jednak tylko optycznie rozjaśniają?), zmiękczają, odnawiają kolor, ślicznie pachną, fajnie się pienią…
Mój proszek jest zrobiony przeze mnie. Nie jestem chemikiem, nie wymyśliłam sama jego składu. Ale jest mi on świetnie znany. Wszystkie użyte substancje są pochodzenia naturalnego i są w pełni biodegradowalne, co oznacza, że nie zanieczyszczą środowiska. Wiem też, że nie zawierają substancji uczulających. Jeśli zaś alergia pojawiłaby się, mogę eliminować kolejne składniki i w ten sposób zbadać, co było jej przyczyną. Wszystkie półprodukty kupuję w ekologicznych, certyfikowanych drogeriach, więc jestem pewna jakości mojego zakupu.
Przeczytaj więcej tutaj.